Wyjazd do RPA cz. 3

W poszukiwaniu możliwości, akceptacji tego co jest, i zaufaniu do siebie.

Przede mną była przygoda. Trochę kontrolowana, prowadzona przez przewodnika, zgodna z rozkładem i planem wycieczki a trochę samopas, na własna rękę w towarzystwie znajomych, z którymi miałam się spotkać.

Zaczęliśmy zwiedzanie od obejrzenia panoramy Johannesburga z wysokości 54 piętra w Carlton Center. Powiem szczerze, trochę mnie to rozczarowało, bo miałam nadzieję zobaczyć coś bardziej efektownego niż tylko szarą rzeczywistość jaką miałam okazję oglądać na zdjęciach w Internecie. Samo City jest brudne, zaśmiecone i niebezpieczne. Biegiem szliśmy do windy wieżowca i z windy do autokaru, jak grzeczne dzieci, jeden za drugim aby nie oddalać się samotnie w uliczki. Po centrum miasta chodzą tylko czarnoskórzy, białych „nieuwidzisz”.

Następnie pojechaliśmy do Santon, dzielnicy biznesu i lepiej sytuowanej ludności, gdzie na placu Mandeli zjedliśmy zasłużony lunch. Zaliczyliśmy więc pierwszy punkt programu. Tempo było dość zawrotne. Wtedy jeszcze miałam nadzieję, że to będzie jednorazowe, ze względu na okolicę, to że samolot wylądował trochę z opóźnieniem, i że czekaliśmy na opóźniający się autokar na lotnisku. Następnego dnia i przez kolejne dni moje nadzieje okazały się jednak płonne.

Zanim jednak wyruszyłam w dalszą podróż z wycieczką, spotkałam się po lunchu z Beatą– znajomą z Polski. Odbyłam wtedy pierwszą podróż samochodem osobowym po ulicach Santon. Nie było tam wysokich budynków ani zaśmieconych ulic jak w centrum, za to mało kto spacerował tymi uliczkami. Nie było poza tym chodników. Były za to domy lub całe osiedla ogrodzone murami z drutami pod prądem na zwieńczeniach. Zaczynałam poznawać ten kraj od strony osób, które tam mieszkają i żyją a nie tylko jako osoba zwiedzająca go zza szyby autokaru. A tego życia w RPA jak się chce tam mieszkać, trzeba się nauczyć.

Poznawanie zaczęło się już wieczorem. Na zakończenie pierwszego dnia w RPA, wybraliśmy się do centrum handlowego szumnie nazwanego Monte Cassino aby zjeść pyszną kolację składającą się z owoców morza, popić pysznym winkiem i zobaczyć gdzie afrykanerzy spędzają wolny czas, zarówno w ciągu dnia jak i wieczorami. Wspomniane centrum stanowi rozległy kompleks składający się z mnóstwa restauracji, kafejek, sklepów i kasyn, a także otwartego w ciągu dnia – ogrodu zoologicznego z kolorowymi ptakami. Po wjechaniu na strzeżony płatny parking, goście są dodatkowo sprawdzani (jak na lotnisku) czy nie posiadają żadnej broni palnej lub białej zagrażającej życiu innych obywateli. Dopiero wtedy można wejść na teren wyglądający jak stara dzielnica włoska, z mnóstwem uliczek, domów, fontann, sztucznych ptaków, drzew, samochodów i rowerów. Unoszący się nad wykreowanym sztucznie włoskim miasteczkiem sufit stanowi niebo nad miastem i jest permanentnie pomalowane na ciemno, z gwiazdami. Tak więc zawsze tam panuje noc bez względu na porę dnia poza kompleksem. Trzeba przyznać, że dosyć sporo ludzi kręciło się po uliczkach, w przeważającej większości mających ciemny kolor skóry. W końcu byliśmy w Południowej Afryce gdzie biali są w mniejszości i stanowią około 10 % ludności kraju.

Cały ten wystrój w stylu włoskim, w środku południowo-afrykańskiego miasta, stwarza pozór europejskości, uporządkowania, czystości, których coraz mniej w tym kraju. Po to aby gdzieś pospacerować w Johannesburgu jedzie się do takiego zamkniętego kompleksu lub zamkniętego ogrodu, lub gdy masz dziecko – na zamknięty plac zabaw aby pociecha mogła się pobawić i pohasać. Przemieszczanie pomiędzy różnymi miejscami odbywa się wyłącznie samochodem, od punktu do punktu. To tak jakby kraj składał się z oddzielnych elementów połączonych trasami od-do, które można pokonywać wyłącznie we własnym aucie. Trasy „pomiędzy” są dostępne jedynie pod postacią widoków z okna, najlepiej dobrze zamkniętego aby nikt go nie zechciał otworzyć w celu zabrania Ci Twoich rzeczy. Nie oznacza to, że nikt tam nie spaceruje. Owszem spacerują – tylko czarnoskórzy, i tylko ci co nie  mają innego wyjścia. Białych na ulicach nie widziałam. Z resztą, jak wcześniej wspomniałam, tam nie ma zbyt wielu chodników (oprócz centrum). Generalnie, miasto nie należy do zbyt bezpiecznych, szczególnie po zmroku. Kraj jest cały czas na drodze zmian i te zmiany dotyczą wszystkich. Jednym jest lepiej innym jest gorzej. Jedni to doceniają i korzystają inni nie wiedzą chyba jak tę wolność spożytkować lub nie mają wiedzy jak się do tego zabrać. Wiele rzeczy, udogodnień, możliwości stało się dostępnych, tylko czasami z tą wolnością nie wiadomo co robić. W związku z tym, po to aby tam dobrze funkcjonować warto przestrzegać pewnych zasad ułatwiających zachowanie własnego bezpieczeństwa.

Poznałam więc zasady funkcjonowania. W skrócie:

  • Jeździsz samochodem od punktu do punktu.
  • Masz zamknięte w aucie okna (oby była dobra klima w środku).
  • Torebkę najlepiej trzymasz dobrze zamkniętą w bagażniku.
  • Jeździsz ostrożnie aby w nikogo nie wjechać, szczególnie omijasz taksówki czyli co najmniej 20-letnie, przerdzewiałe, bez ubezpieczenia, mini busiki prowadzone wyłącznie przez czarnoskórych i dla czarnoskórych – schodzisz im z drogi, nie wchodzisz  w dyskusje.
  • Jeśli nie masz prawa jazdy, korzystasz z samochodu i z usług żony, męża, znajomych lub tak zwanych shuttled bus’ów, zakontraktowanych i znanych.
  • Na stacji benzynowej podjeżdżasz pod dystrybutor, grzecznie czekasz aż ktoś z obsługi podejdzie, spyta ile lub za ile nalać benzyny, a ty płacisz nie wysiadając z auta. Dajesz napiwek.
  • W samochodzie dobrze mieć trochę kasy dla policjanta, który może zatrzymać Cię za „nic” i za nic wysłać przynajmniej na 24 godziny do paki. Łapówka może się wtedy przydać. A może nawet sam o nią zapyta.
  • Mieszkając w domu lub na strzeżonym osiedlu odgrodzony jesteś 2-3 metrowym murem zakończonym drutem kolczastym pod napięciem aby nikt nieproszony na Twój teren nie wszedł. Drut ten skutecznie zatrzymuje niechcianych gości unieruchamiając ich na dłuższą chwilę.
  • W domu ważne aby mieć oprócz dobrych drzwi wejściowych, również zamykaną na klucz zewnętrzną kratę, i jakiś wizjer na zewnątrz.
  • Nie nosisz przy sobie żadnych cennych rzeczy.
  • Nie obnosisz się z biżuterią. Jest mnóstwo pięknych wyrobów afrykańskich – te można nosić do woli.
  • Do domu wracasz najlepiej przed zmrokiem. I tak większość sklepów, ogrodów i centrów zamykanych jest o 17:00.

I co jest jeszcze ważne aby miło spędzać czas zamiast się denerwować? Trzeba zwolnić. Zarówno w pracy jak i podczas wypoczynku. Tak więc na przykład w restauracji nie denerwujesz się jak czekasz długo na realizację zamówienia, ani nie denerwujesz się jak kelner ma trudność z obliczeniem Twojego rachunku i grzecznie dajesz napiwek. Najlepiej zarezerwować sobie więcej czasu na wizytę w restauracji i cieszyć się chwilą.

Ze względu na multireliginość w kraju, nie dyskutuje się na te tematy i obdarza szacunkiem każde wyznanie, w pracy czy szkole. Stąd dużo świąt i wolnych dni.

Tę wiedzę koleżanka dozowała mi stopniowo a częściowo sama ją nabyłam. Znając reguły gry, a raczej zasady przetrwania, da się żyć. Wszystko jest dla ludzi jeśli tylko pozwalają sobie na tolerancję z jednej strony a z drugiej wiedzą na co mają zwracać uwagę i jakie rozwiązania stosować aby przetrwać. Wtedy życie staje się łatwiejsze a nawet przyjemne. Ważne aby zaufać sobie, swojemu instynktowi i zmienić sposób myślenia. Nastawić się na szukanie rozwiązań zamiast pogrążać się w stresie związanym z zaistniałym problemem. Wszystko jest kwestią postrzegania i przystosowania. Bo czyż i u nas w Polsce nie zdarzały się i nie zdarzają się wybite okna w samochodach aby ukraść torebkę? Czyż mieszkając poza miastem nie jeździmy wszędzie samochodem:  do pracy, do szkoły, do centrum handlowego, do parku z dzieckiem aby sobie pobiegało? U nas też lepiej nie obnosić się z bogactwem a zamiast drutu kolczastego mamy monitoring, kamery, alarmy. Co prawda wszystko to jest trochę na inną skalę, ale pewne podobieństwa są.

Gdybym miała tam mieszkać na stałe – to wiem co robić aby mieszkało się tam bezpiecznie. Jednak jestem chyba trochę konserwatystką i wolę swoje polskie podwórko z jego wszelkimi niedogodnościami, problemami a nawet strachem o bezpieczeństwo. Bo tu u nas wszystko swojskie i jednak trochę inaczej urządzone. Ale będąc tam zobaczyłam, że się da jeśli tylko człowiek chce i stosuje się do reguł dających rozwiązania.

Powyższy tekst jest chroniony ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. © Copyright by Alicja Stankiewicz

 
 
    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *