Jak radzić sobie z gniewem partnera? Poradnik dla osób żyjących w cieniu emocjonalnych wybuchów

Cisza przed burzą. Spięte mięśnie, napięcie w żołądku, spojrzenia pełne lęku. W wielu domach – choć nie mówi się o tym głośno – właśnie tak wygląda codzienność. Nie ma przemocy fizycznej, ale jest coś równie trudnego do zniesienia: gniew. I nie ten zwykły, naturalny, ale ten, który zatruwa relacje, sieje strach i odbiera poczucie bezpieczeństwa.

Jednym z takich głosów jest życie jednej z moich pacjentek (nazwijmy ją Paulina), która opisała swoją sytuację w emocjonalnym, poruszającym wyznaniu podczas sesji.

Paulina mieszka z mężczyzną, którego kochała i który na początku ich związku był pełen ciepła i radości. Z czasem jednak jego temperament zaczął się zmieniać. Drobne nieporozumienia, codzienne trudności czy stres w pracy potrafią wyprowadzić go z równowagi. Wybuchy złości, krzyki, obojętność, chłód – to codzienność Pauliny. Choć jej partner nigdy jej nie uderzył, ona czuje się jakby żyła z tykającą bombą.

Czasem myślę: co jeśli pewnego dnia nie wytrzyma i uderzy?” –  mówi Paulina. Jej granica to przemoc fizyczna, ale już teraz jej życie pełne jest napięcia, lęku i emocjonalnego wycofania.

Czym jest przemoc emocjonalna?

Nie miej Złudzeń! Przemoc nie zaczyna się od ciosu. Zaczyna się od krzyku, pogardy, spojrzeń pełnych nienawiści, które sprawiają, że druga osoba przestaje czuć się bezpiecznie w swoim domu. To subtelna, ale wyniszczająca forma przemocy.

Życie w takim środowisku prowadzi do chronicznego stresu, poczucia winy, izolacji i utraty poczucia własnej wartości. Osoba doświadczająca bezpośredniego gniewu często zaczyna „chodzić na palcach”, unikać trudnych tematów, stara się przewidywać nastroje partnera. To wszystko są mechanizmy przetrwania, ale na dłuższą metę rujnują psychikę.

Jak rozmawiać z partnerem o jego gniewie?

Najważniejszym elementem jest wybranie odpowiedniego momentu. Rozmowa powinna odbywać się wtedy, gdy partner jest spokojny, a nie w trakcie czy bezpośrednio po wybuchu złości. Kluczowe jest używanie komunikatów „JA”, np. „Kiedy krzyczysz, czuję się zagrożona” zamiast „Zawsze się drzesz”. To subtelna, ale ważna różnica, która może pomóc uniknąć kolejnej kłótni.

Ważne też, aby być gotowym na to, że partner może nie przyjąć tych słów dobrze. Szczególnie, jeśli sam nie widzi problemu i nie bierze odpowiedzialności za swoje emocje.

Czy terapia może pomóc?

Terapia – zarówno indywidualna, jak i małżeńska – może być bardzo skuteczna. Ale musi być dobrowolna. Jeżeli partner nie uznaje, że ma problem, zmiana będzie bardzo trudna. W takiej sytuacji warto zaproponować najpierw indywidualne spotkanie ze specjalistą – nie jako karę, ale jako formę wsparcia w radzeniu sobie ze stresem, złością i napięciem.

Dla osoby, która żyje z kimś wybuchowym, równie ważna może być własna terapia – by odzyskać kontakt ze swoimi emocjami, odbudować granice i przestać ponosić ciężar za kogoś innego.

A co, jeśli to nie wystarczy?

To bardzo ważne pytanie. Niektóre osoby w związkach wyznaczają jako swoją granicę przemoc fizyczną, ale czy życie w ciągłym napięciu, w strachu przed kolejnym wybuchem, nie jest już przekroczeniem tej granicy? Czasem potrzeba brutalnej szczerości wobec samej/samego siebie.

Warto zadać sobie pytanie – Czy codzienne życie w lęku, nieprzewidywalności, wycofaniu emocjonalnym, to naprawdę życie, jakiego pragnę?

Masz prawo czuć się bezpieczna/-y

Nie jesteś odpowiedzialna/-y za emocje drugiej osoby. Nie musisz być „tą spokojną”, która wszystko zniesie. Masz prawo oczekiwać relacji opartej na szacunku, bliskości i spokoju. Masz prawo czuć się bezpiecznie we własnym domu.

Jeśli czujesz, że sytuacja Cię przerasta – szukaj wsparcia. U bliskich, u specjalistów, w fundacjach i organizacjach pomagających osobom w kryzysach relacyjnych.

Miłość nie oznacza godzenia się na wszystko. Prawdziwa bliskość to taka, w której nie musisz się bać.

Jeśli doświadczasz przemocy psychicznej lub emocjonalnej, nie jesteś sam/-a. Są miejsca, w których możesz uzyskać pomoc. Zadbaj o siebie. Zasługujesz na spokojne życie.

 
 
    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *