Rodzic nie jest odpowiedzialny za uczucia dziecka.

Emocje dziecka, są emocjami dziecka i nie możemy ich kontrolować ani brać za nie odpowiedzialności. Dziecko samo ma rozum i samo decyduje co odczuwa w danym momencie. Ono jest ono, Ty jesteś ty.

Twoją rolą jest tylko – zrozumieć co dziecko odczuwa.

Możesz powiedzieć – ale jak to! Przecież to ode mnie zależy jakie emocje mu przekazuję i jeżeli chcę aby był radosnym i szczęśliwym dzieckiem to muszę go tego nauczyć. Po pierwsze – słowo muszę – niesie za sobą przymus a wraz z nim agresję. Przymus nie uczy tylko wytłumia pewne reakcje zakrywając je innymi, a z czasem te niewyrażone wybuchają w postaci agresji. Nie zmusisz nikogo do szczęścia. Więc jeżeli chcesz wychować szczęśliwego człowieka– niczego nie musisz, co najwyżej możesz próbować. Po drugie – jeżeli chcesz aby dziecko było radosnym dzieckiem i cały czas będziesz mieć przysłowiowy uśmiech na twarzy nawet gdy trawi cię ból i smutek, to myślisz że dziecko tego nie zauważy? Zauważy tylko nie będzie jeszcze umiało tego nazwać. Nauczy się, że mimo bólu i smutku należy się uśmiechać. Poza tym ty jako rodzic nie będziesz autentyczny i wiele Twoich zachowań będzie sprzecznych ze sobą, mimo woli, z twoim uśmiechem. Jak długo wytrzymasz udając swoje szczęście? Też kiedyś wybuchniesz. A poza tym chcesz aby Twoje dziecko było autentycznie szczęśliwe czy tak jak ty – tylko na niby? A dziecko z wyuczonym, przyklejonym uśmiechem na twarzy, będzie też nieautentyczne, będzie miało problemy z wyrażaniem uczuć i ich rozpoznawaniem.

Słyszę wasze głosy – to co, mam wyładowywać się na dziecku gdy jest mi źle?! NIE!! Po prostu – Masz być odpowiedzialnym człowiekiem. Tak, nie powiedziałam rodzicem. Człowiekiem, który bierze odpowiedzialność za siebie, za swoje emocje, a przy okazji jest rodzicem. Znacie takie powiedzenie – szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko? Dokładnie. Skup się na sobie, na swoich emocjach, na tym jakie komunikaty kierujesz do swojego dziecka, bo od tego jaka jesteś TY zależy jakie będą emocje, reakcje, zachowania Twojego podopiecznego i jego myślenie na swój temat. A reakcje te nie zawsze będą takie jakich Ty oczekujesz. Pogódź się z tym. Dziecko to odrębna jednostka ze swoimi myślami, emocjami. To dziecko – SAMO -„zarządza” nimi – nie ty. Możesz uczyć pewnych rzeczy na zasadzie partnerstwa i dobrej woli, a wtedy dziecko weźmie tyle ile zechce a nie tyle ile Ty uważasz, że powinno wziąć. Nie masz nad tym kontroli. Za to masz pełną kontrolę nad sobą. Zajmij się tym.

Matka nie musi być idealna, ba nawet lepiej żeby nie była.

Zbyt kochająca, nadskakująca, zawsze dostępna, robiąca wiele rzeczy za dziecko, zbyt pobłażliwa matka – wychowuje niepełnosprawne emocjonalnie i funkcjonalnie dziecko. Takie które pójdzie albo drogą niskiej samooceny – bo nie będzie umiało brać odpowiedzialności za siebie, albo drogą agresji i patologii bo będzie chciało udowodnić za wszelką cenę, że da sobie radę nie mając do tego przygotowania. Dobrym przykładem takiego wychowania i problemu jest film z lat 80-tych pod tytułem „Ballada o Januszku” – zachęcam do obejrzenia serialu. Z drugiej stromy matka patologiczna w ogóle nic z siebie nie daje i tylko przekazuje negatywne wzorce.

Matka ma być wystarczająco dobra.

Dzisiejsze matki chcą być idealne. Bo tak należy, bo tak wypada, bo trzeba zapewnić dziecku wykształcenie, bo tak bardzo go kochasz. Ale gdy chcesz być idealna – spinasz się na maksa. Twoje emocje aż w Tobie kipią, czasem ogarnia cię paniczny strach czy na pewno dobrze wszystko robisz bo przecież chcesz jak najlepiej. Denerwujesz się gdy nie jest tak jak chciałaś, i znowu ten stres zaczyna podskórnie dominować. I wtedy dziwisz się, że dziecko jest niegrzeczne, że przecież tak dużo dałaś z siebie „a gówniarz„ nie docenia. NIE! STOP! Nie ma niegrzecznych dzieci tylko niezrozumiane! (Poza wyjątkami psychopatologicznymi). Za negatywnymi emocjami kryją się niespełnione potrzeby. Poza tym idealne matki są sztywne, nierealne, nieautentyczne, trudno im dorównać, sprostać im oczekiwaniom a to rodzi lęk u dziecka i poczucie, że nie może popełniać błędów, że nigdy nie sprosta wymaganiom, a to znowu prowadzi do obniżonego poczucia własnej wartości i niskiej samooceny, poczucia, że w niczym nie jestem dobry a więc do bierności a nawet do depresji!!! Cały łańcuszek. Czy tego chcesz?

Nawet jeżeli zrobisz wszystko i stworzysz jak najlepsze warunki do wychowania to jest jeszcze mnóstwo innych czynników kształtujących nasze pociechy. Przede wszystkim dziecko to odrębna, myśląca jednostka, która sama wybiera co myśli i co czuje. A do tego z czasem nie tylko rodzice mają wpływ na swoje latorośle, ale środowisko – szkoła, nauczyciele, rówieśnicy, telewizja, Internet, książki. Jak dziecko z tego skorzysta to już jego lub jej wybór. Ty możesz mieć nadzieję, że swoją postawą, zachowaniem przekazałaś to co ważne aby jego czy jej życie było pełne, wartościowe i szczęśliwe. A będzie takie gdy Ty będziesz żyć zgodnie z tymi wartościami, które Tobie dają szczęście, spokój, równowagę i bezpieczeństwo.

Nie ma jednego przepisu gwarantującego sukces. Nie ma czegoś takiego jak instrukcja obsługi dziecka. Możesz co najwyżej stworzyć instrukcję obsługi siebie samej aby być najlepszą wersją siebie, taką która jest świadoma swoich zachowań, odczuć, potrzeb i w ten sposób oddziaływać nie tylko na dziecko ale wszystkich dookoła.

Znane są przypadki gdy z dobrych domów jedne dzieci odnoszą sukcesy życiowe i mają wspaniałe i zdrowe życie a inne wpadają w narkotyki. Podobnie może być z dziećmi z tak zwanych patologicznych rodzin. Opowiem wam historię. Było dwóch braci wychowywanych w bardzo złych warunkach, w rodzinie alkoholowej, w której nikt nie dbał o to jak wychować dzieci, nie mówiąc już o emocjach bo przeważała agresja słowna i fizyczna. Po latach obaj bracia mieli zupełnie różne życie. Jeden był nałogowych alkoholikiem bez pracy i rodziny, drugi miał cudowną rodzinę i dobrą pracę. Gdy zapytano pierwszego dlaczego się stoczył, odpowiedział – przecież wyrosłem w rodzinie alkoholika, od kogo miałem się nauczyć, że może być inaczej. Gdy to samo pytanie usłyszał drugi, powiedział – przecież wyrosłem w rodzinie alkoholika, nie chciałem tak dłużej, musiałem coś zmienić.

Co w takim razie robić?

Dziecko to odrębna jednostka, ze swoimi myślami, uczuciami, temperamentem, osobowością, którą stara się zaznaczyć od urodzenia. Dziecko to nie Ty. Za to jeżeli Ty będziesz spokojnym, zrównoważonym rodzicem, jasno komunikującym uczucia, rozmawiającym o emocjach, empatycznym i rozumiejącym uczucia swojego dziecka – masz szansę na wychowanie wspaniałego człowieka. Kwestia wychowania emocjonalnego, w ogóle wychowania, tkwi nie w tym jaką mieć instrukcję obsługi do dziecka, ale w świadomości siebie, swoich zachowań, myśli, emocji i jeśli potrzeba – pracy nad tym.

Szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. Zajmij się sobą. Jeżeli czujesz się sfrustrowana bo ciągle siedzisz w domu i już masz dość prac domowych, prania, przewijania, gotowania, sprzątania, a z drugiej strony ganisz siebie za te myśli i wyzywasz siebie od wyrodnych matek – to rzuć to wszystko. Zastanów się co pomogłoby Tobie w podniesieniu nastroju. Czego Ci potrzeba? Świat się nie zawali gdy jeden wieczór w tygodniu nie będzie posprzątane, a ty zyskasz trochę pozytywnej energii aby ją potem dać swojemu dziecku. Jeśli Ty nie dbasz o swoje potrzeby – jak chcesz tego nauczyć kogokolwiek?

Tak przy okazji – mam pytanie. Czy kiedyś leciałaś samolotem? Pamiętasz jak na początku lotu stewardessy instruują jak się zachować podczas katastrofy? Gdy zabraknie tlenu w kabinie samolotowej i wypadną z sufitu maski tlenowe, najpierw załóż ją SOBIE a dopiero potem dziecku. Gdy sama omdlejesz, już nikomu nie pomożesz! Czyż nie jest to wymowne? Droga mamo – jeżeli chcesz uratować swoje dziecko najpierw zajmij się sobą. Tak. To co możesz zrobić i nad czym masz pełną kontrolę to TY sama, twoje potrzeby, emocje, zachowania, myśli. Jeżeli w tych obszarach będziesz świadoma siebie, będziesz wiedziała co Ci pomaga a co przeszkadza, co na ciebie wpływa i jak, oraz będziesz pracowała nad tym aby to zmieniać – szanse na przekazanie wszystkiego co najlepsze swoim dzieciom rosną.

Aby te szanse zwiększać warto abyś spojrzała na siebie oczami dziecka i przypomniała sobie jak to było kiedy sama byłaś mała. A potem odpowiedz na kilka pytań:

Gdy byłaś dzieckiem:

  • Co sprawiało, że czułaś się bezpiecznie?
  • Komu ufałaś? Co sprawiało, że ufałaś właśnie tej osobie?
  • Kto z Tobą był gdy tego potrzebowałaś? Czy miałaś z kim porozmawiać w trudnych chwilach? Czy czułaś, że ta osoba ciebie rozumie?
  • Co sprawiało, że chciało Ci się chcieć? Co cię motywowało do działania?
  • Czy to co robiłaś, robiłaś bo ci kazano, czy z własnej woli? Która opcja była przyjemniejsza? Która wywarła na ciebie lepszy emocjonalnie wpływ? Która sprawiła, że wiesz, że możesz, potrafisz i do tego jest Ci z tym dobrze? Która sprawiła, że wierzysz w siebie?
  • Czy twoje potrzeby były zaspokojone? Kiedy? Jakie?

Jako rodzic wystarczy, że będziesz kierować się kilkoma zasadami, które są bardzo pomocne w wychowaniu dziecka, zaspokajaniu jego potrzeb rozwojowych i emocjonalnych:

 

Lp. ZASADA Zaspokojona   POTRZEBA DZIECKA
1 Zaufanie pomóż   mi to zrobić samodzielnie, zaufaj, że dam radę
2 Obecność bądź   ze mną, gdy to robię, ćwicz ze mną, zachęcaj
3 Tworzenie wspieraj   moje pomysły, ukierunkowuj moje działania, nie naprawiaj
4 Akceptacja pozwól   mi uczyć się na błędach, pozwól mi je pokochać.
5 Partnerstwo pozwól   mi na elastyczność, zbieżność z Tobą w działaniach.
6 Zaangażowanie daj   odczuć, że Ci na mnie zależy.

(opracowanie własne: Alicja Stankiewicz)

Te wszystkie zasady będzie ci łatwiej wdrażać w życie gdy sama będziesz miała pozwolenie na praktykowanie ich w życiu w stosunku do siebie samej.

Jeżeli masz zaufanie do siebie i tego co robisz – łatwiej obdarzysz zaufaniem innych.

Jeżeli potrafisz skupić się na chwili obecnej, tu i teraz, nad tym co właśnie się dziej – dasz informację dziecku, że z nim jesteś, że jest dla Ciebie ważne, że jesteś z nim nie tylko ciałem ale i myślami.

Jeżeli masz w sobie pozwolenie na błędy, to masz też pozwolenie na tworzenie. Tworzenie bez popełniania błędów nie istnieje. Czasem warto ubrudzić całą kuchnię, mieć zgodę w sobie na zakalec w cieście i samej ubrudzić się mąką po to aby zobaczyć szczęście w oczach dziecka, które próbuje coś ugotować razem z mamą.

Jeżeli masz w sobie tę akceptację na błędy i to co pojawia się w życiu, Twoje dziecko też ją będzie miało a dzięki temu mniej obciążeń i lęków przed podejmowaniem nowych wyzwań.

Jeżeli potrafisz działać na zasadach partnerstwa – bądź partnerem dla dziecka. Partnerem, który stoi obok i wspiera jego wysiłki. Nie narzucaj swojego zdania. Nie pokazuj od razu rozwiązań. Gdy inni robią coś za nas uwewnętrzniamy przekonanie, że sami nie dalibyśmy rady lub, że tego nie umiemy, że inni potrafią lepiej. Gdy sami pokonamy wewnętrzne przeszkody rośnie wiara we własne siły, pewność siebie, odwaga zamiast lęku.

Jeśli potrafisz być zaangażowana w jakieś działania – to bądź też zaangażowana w to co robi dziecko i co się z nim dzieje w danej chwili. Zauważaj czego dokonało, a z czym jest mu trudno. Wspieraj i bądź empatyczna.

Przypomniała mi się opowieść o dziewczynce, jej mamie i misiu, którą chcę się z wami podzielić na koniec.

Mała 4 letnia dziewczynka idzie obok mamy. W ręku ma mały plecaczek i dużo większego od plecaczka – pluszowego misia. Ponieważ niewygodnie jest nieść dwie rzeczy w rączkach dziewczynka postanowiła włożyć misia do plecaczka i zaczęła go tam upychać.

Mama – Widzę, że wkładasz misia do plecaczka.

Dziewczynka – Tak, bo mi niewygodnie.

Mama, spokojnie z uśmiechem (widząc, że praca raczej się nie uda) – Dobry pomysł.

Dziewczynka przez dłuższą chwilę próbuje na różne sposoby tego misia włożyć do plecaczka, w końcu mówi do mamusi.

– Mamusiu, ale ten miś jest za duży, nie mieści się do plecaczka. Czy możesz mi pomóc i wziąć go ode mnie.

Mama – Oczywiście kochanie.

Wystarczająco dobra matka czyli dobry rodzic to taki rodzic, który ma świadomość siebie, swoich umiejętności i ograniczeń, tego co myśli i jak te myśli na niego wpływają, swoich emocji i tego skąd one się biorą, co mu robią i jak nim kierują. To taka osoba, która jest otwarta na doświadczenie, autentyczna, która też popełnia błędy i której można zaufać, przy której można czuć się bezpiecznie. To taka osoba, która sama ze sobą czuje się dobrze i dzięki temu jest spokojna i zrównoważona.

Bądźmy świadomymi siebie ludźmi a o wiele łatwiej będzie nam pełnić rolę rodziców, opiekunów, nauczycieli. Weźmy odpowiedzialność za siebie, swoje postawy, słowa, zachowania, myśli i emocje. Skonfrontujmy się z tym, obejrzyjmy z każdej strony i gdy trzeba – pracujmy nad tym. Pracujmy nad sobą, nie nad dziećmi. Jesteśmy bowiem odpowiedzialni za siebie i swoje emocje a nie za emocje dziecka. Emocje dziecka są jedynie konsekwencją tego co dzieje się z nami.

Powyższy tekst jest chroniony ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. © Copyright by Alicja Stankiewicz

 
 
    

22 thoughts on “Rodzic nie jest odpowiedzialny za uczucia dziecka.”

  1. Świetny i bardzo mądry tekst, który myślę, że jest odzwierciedleniem codziennej troski o dziecko. Zgadzam się w 100 % że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko – ono jest niesamowicie bystrym obserwatorem i wychwyci nastrój mamy – jeśli mama jest rozdrażniona, dziecko również jest niespokojne. Czytałam niejeden tekst na temat relacji matka – dziecko, ale ten jest po prostu genialny, a jego geniusz tkwi w prostocie przekazu. Na pewno będę tu zaglądać i z niecierpliwością czekam na kolejny wpis 🙂 Pozdrawiam 🙂

    1. Cieszę się, że artykuł się podobał. Sama jestem mamą i doświadczyłam nie raz jak moje emocje odbijają się na dziecku. O tym następnym razem 🙂 A jeżeli masz pytania bo coś Cię szczególnie nurtuje – zadawaj. Może w ten sposób powstanie kolejny wartościowy artkuł. 🙂

      1. Tak ja tez przyznaje racje autorce jest w tym duzo prawdy,mieszkam za granica i byl czas ,ze mialam problemy z corka,bedac u psychologa on dobitnie dal mi do zrozumienia,ze my matki Polki kochamy swoje dzieci nadmatczyna miloscia robiac im wielka krzywde ,nawet nie zdajac sobie z tego sprawy,a dlaczego wlasnie dlatego o czym pisze autorka,ze na pierwszym miejscu zawsze Stoja dzieci nie my ,dla nich jestesmy zdolni do wielkich poswiecen,tylko one sie licza i tu jest wielki blad przez nas popelniany,troche egoizmu nikomu nie zaszkodzilo,niestety kiedy oddajemy sie calym soba reakcja jest odwrotna, nie jestesmy szanowani, takim dzieciom wydaje sie,ze wszystko im sie nalezy,czesto nie radza sobie z emocjami,maja problemy z otoczeniem w pracy w szkole z rowiesnikami.Ja po wielu latach wychowania swoich doroslych juz dzieci moge sie przyzanc do wielkich bledow wychowawczych,czasmi chcemy dobrze dla naszych dzieci,ale czesto przedobrzymy i skutki tego sa juz nie odwracalne.To Prawda,ze my rodzice jestesmy bacznie obserwowani przez nasze pociechy i to my jestesmy dla nich przykladem,chociaz w wielu przykladach to sie tez nie sprawdza, jak to mowia w rodzinie sie trafi sie ksiadz i zlodziej ,matka chowa dzieci jednakowo,a jednak kazde z nich jest inne,bo tak jak napisala autorka,,kazdy z nas ma inny charakter

  2. Zwróciłam uwagę na jedno zdanie „Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko”
    NIEPRAWDA.
    To zdanie winno brzmieć ;Szczęśliwi Rodzice to szczęśliwe dziecko.
    Szczęśliwa realizująca się matka nie daje jeszcze gwarancji szczęścia dziecka, to szczęście dziecko winno widzieć u obojga rodziców. Dziecko nie patrzy tylko na matkę ale też na ojca a przede wszystkim na ich związek czy są ze sobą szczęśliwi, czy przy realizacji siebie nie krzywdzą się wzajemnie. I w oparciu o te relacje buduje swój wizerunek świata i samego siebie.
    Stwierdzenia typu szczęśliwa matka szczęśliwe dziecko powielane w książkach i niestety przez wielu psychologów robią więcej zła niż pożytku. Wynikają ze wszechobecnego egocentryzmu.
    Realizując siebie i dążąc do szczęścia nie możemy krzywdzić innych, bo wtedy jako matki krzywdzimy najbardziej naszej dzieci.

    1. Zgadzam się z Panią w 100%. Ważni są oboje rodzice i nawet mój mąż miał też zastrzeżenia, że nie piszę ni o Tacie, ale to wynika z tego, że jest to blog głównie dla kobiet 🙂 Oczywiście, że OBOJE rodzice są ważni i to jak im się układa wpływa na dziecko. O tym też napiszę. Zgadzam się również z tym, że nie można dążąc do swojego szczęścia krzywdzić innych. Nigdzie o tym nie pisałam. Nie zachęcam do bycia egoistką w złym tego słowa znaczeniu. Namawiam raczej do tego aby szukać szczęścia w sobie bo tylko wtedy możemy dać je innym. Jeżeli ktoś myśli tylko w kategoriach – ja jestem ważny a ty nie – to nie zadba o drugiego człowieka ani o dziecko. Cieszę się, że zwróciła Pani na to uwagę. Pozdrawiam ciepło.

  3. Witam serdecznie, zgadzam sie z przedmowczyniami, iz pieknie Pani ujela aspekty zycia, wychowania dzieci.
    Splakalam sie, gdy czytalam pytania skierowane do mnie, do doroslej kobiety o osobe z ktora moglam porozmawiac bedac dzieckiem… Nie mialam takiej osoby, mimo, iz mialam rodzine. Nie mialam osoby, ktora mnie przytulila…nie liczac babci do ktorej jezdzilam na wakacje. Mieszkalam z mama, ojczymem bratem i siostra. Mama chcac zaspokajac potrzeby ojczyma narzucala mi swoje racje i co powinnam zrobic zeby byl spokoj a ojczym…coz, jestem w trakcie terapii u psychoterapeuty, gdyz ojczym molestowal mnie przez kilka lat.

    1. Dzień dobry. Dziękuję, że podzieliła się Pani swoją historią. Współczuję traumatycznej relacji. Ważne, że mając takie doświadczenia nareszcie zajęła się Pani sobą. Życzę aby znalazła Pani w sobie siłę aby pokonać wszelkie demony przeszłości i odnaleźć w sobie radość życia, czucia i pełnię emocjonalności. Pozdrawiam ciepło 🙂

  4. Wpis bardzo wyczerpujący, dotykający wielu niesłychanie istotnych spraw w relacjach z dzieckiem. Dołączam się do tak samo ważnej roli ojca w wychowaniu dziecka. Wszelkie jednak zmiany rzeczywiście powinniśmy zacząć od weryfikacji swojej postawy. Jako pedagog pisałam też o emocjach i bezkonfliktowych sposobach porozumiewania tu: http://och-wychowanie.blog.pl/2017/01/26/8-sposobow-ktore-na-pewno-przekresla-szanse-na-porozumienie/ Myślę, że warto cały czas uczyć się i szukać siły w sobie, by swoją np. wybuchową postawą nie unieszczęśliwiać dzieci 🙂

  5. Wspaniały tekst, wszystko napisane prosto, przystępnie, a równocześnie wprost i prawdziwie. Zabrakło mi tylko podkreślenie, że emocje w ogóle – czyli i nasze i cudze – to jest coś na co nie mamy wpływu, ew. znikomy. Emocje po prostu się pojawiają i jedyne, co od nas zależy, to co z nimi zrobimy. Piszę to dlatego, że niemal wszyscy, a szczególnie dzieci, dławimy się z powodu poczucia winy, że odczuwany coś „niewłaściwego”, podczas gdy nie ma czegoś takiego jak niewłaściwe emocje, nawet jeśli są bardzo negatywne. Każda emocja jest czymś naturalnym i powinniśmy ją zaakceptować jako zjawisko fizjologiczne – bo panować możemy tylko nad własnym zachowaniem.

    1. Dokładnie tak. Natomiast możemy nauczyć się z nimi radzić w taki sposób aby nie ranić innych i dać sobie szansę na ich odczuwanie. Bo o to chodzi. Pozdrawiam ciepło 🙂

  6. Zgadzam się z tym co Pani napisała. nasuwa mi się na myśl moja własna historia kiedy to próbowałam być matką doskonałą , idealną. Teściowa ciągle patrzyła mi na ręce więc wszystko chciałam robić idealnie. Ocknęłam się w porę bo mój syn ma obecnie 9 lat i nie chcę żeby w przyszłości jego dziewczyna musiała stoczyć ze mną bój o niego. Tak jak ja musiałam stoczyć bój o mojego małżonka z jego nadopiekuńczą matką, która chciała kontrolować każdy aspekt jego życia. Kiedy syn mówi mi mamo sam pojadę autobusem do szkoły dam sobie radę to jestem dumna z niego i z siebie bo wiem że go nie stłamsiłam.

    1. Cieszę się, i życzę wszystkiego dobrego 🙂 Proszę zajrzeć do artykułu: Mamo zadbaj o siebie. Może i tam będzie coś co Panią wesprze 🙂 Pozdrawiam.

  7. Jak być beztroską i szczęśliwą mamą, gdy jestem obciążona nadmiarem obowiązków: dwoje dzieci poważnie chorych, konieczność utrzymania rodziny (gdy jestem w pracy babcia opiekuje się chorym synem, chorą córeczką zajmuje się zatrudniona opiekunka. Wracam po pracy i przejmuję wszystkie obowiązki (obiad, wizyty u lekarzy, opieka inna dla syna, inna dla córki, wypada rozdwoić się, nie wiem co to jest czas dla siebie, własne potrzeby. Żadna instytucja nie jest zainteresowana pomocą, GOPS zaproponował jedynie oddanie syna do Domu Opieki Społecznej… Co mi Pani poradzi?

    1. Dzień dobry. Ma Pani bardzo trudną sytuację. Trudno jest cokolwiek radzić. To co można zrobić to przyjrzeć się Pani sytuacji i zastanowić – co można zrobić (pomimo tego, co Panią spotyka i sprawia codzienną trudność), żeby mogła Pani w tym znaleźć chwilę wytchnienia i możliwość zadbania o siebie. Chętnie z Panią porozmawiam aby wspólnie zastanowić się jak w Pani konkretnym przypadku można odnaleźć siebie. Nie jest to proste zadanie, co nie znaczy, że nie niemożliwe. Wiele zależy od naszego myślenia, emocji, zachowania szczególnie gdy jest nam ciężko, gdy nie widzimy światełka w tunelu, gdy wydaje nam się, że cały świat sprzysiągł się przeciwko nam. Życzę wytrwałości a gdy będzie Pani czuła gotowość spotkania, może ze mną a może z kimś innym, proszę sobie dać szansę.

Skomentuj ~jakimo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *